Wrzesień i październik mogą się okazać istotne dla kierunku, w jakim podążą notowania giełdowe nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. Jeśli nie wystąpią nieprzewidziane zdarzenia, koniunktura w przyszłym roku powinna się poprawiać, bo giełdy wyprzedzają realną gospodarkę o dwa–trzy kwartały. Na razie jednak słabo reagują na pogarszającą się sytuację gospodarczą na kontynencie. Rynkom kapitałowym nie sprzyja też wysoka inflacja oraz fakt, że w coraz mniejszym stopniu są dostawcą kapitału dla rozwijających się firm, zastępowane przez inwestorów prywatnych. Mimo wszystko parkietom w Europie Środkowo-Wschodniej nie grozi marginalizacja, wciąż mają swoją rolę do odegrania w gospodarce.
– Sentyment na rynkach europejskich nie jest najlepszy, gospodarki europejskie przeżywają trudny czas. Co prawda inflacja w Europie wyraźnie spada, u nas też spada, mimo że jest dwa razy wyższa niż w Europie Zachodniej, więc jest nadzieja, że może najgorsze już mamy za sobą i rysuje się lepsza przyszłość – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Wiesław Rozłucki, założyciel i przez 15 lat pierwszy prezes warszawskiej giełdy, a obecnie doradca strategiczny Rothschild & Co. – Każda giełda swoimi notowaniami wyprzedza realia gospodarcze o sześć–dziewięć miesięcy, na razie jeszcze tego nie widać na rynku, nasz indeks główny cały czas oscyluje mniej więcej wokół tego samego poziomu, czyli giełda jeszcze nie podaje prognozy przyszłego wzrostu gospodarczego. Zobaczymy, co przyniesie wrzesień, październik, to są bardzo często kluczowe decyzje inwestycyjne dla każdego rynku.
Od października 2022 roku do stycznia 2023 roku i potem od marca do końca lipca warszawska giełda miała dobry czas. Kapitał płynął na rynki wschodzące, do których zaliczana jest przez dużych inwestorów Polska, a indeks dużych spółek WIG20 dotarł do granicy 2200 punktów z mniej niż 1400 w październiku ub.r. W sierpniu jednak nastroje się pogorszyły, nie tylko na warszawskim parkiecie. Wpłynęły na to słabe dane makroekonomiczne z krajów europejskich, w tym z największej gospodarki – niemieckiej. Słabo radzi sobie już nie tylko przemysł, ale i usługi, które we wcześniejszych miesiącach napędzały europejskie gospodarki. Wysokie stopy procentowe, które mają zdusić inflację, szkodzą też wzrostowi PKB i samym firmom, które muszą więcej płacić inwestorom za kapitał pozyskiwany poprzez emitowane obligacje.
Dodatkowo w ostatnich latach mieliśmy do czynienia z niespodziewanymi zdarzeniami, takimi jak pandemia i lockdowny czy wojna w Ukrainie, które bardzo mocno odcisnęły się na gospodarkach i rynkach, powodując duże wahania notowań.
– To, czy idziemy ku dobremu, zależy od rozwoju sytuacji międzynarodowej. Są rzeczy nieprzewidywalne, które mają bardzo duży wpływ na każdy rynek. Jeżeli takie wydarzenia następują, to wszelkie wcześniejsze prognozy tracą aktualność – przypomina Wiesław Rozłucki. – Natomiast, gdybyśmy założyli, że takich istotnych wydarzeń nie będzie, tylko koniunktura sama z siebie będzie się rozwijać, to wydaje mi się, że przyszły rok już będzie lepszy, może nie bardzo dobry, ale wydaje się, że lepszy i giełda będzie dyskontować przyszłość. Czyli mówiąc inaczej, jeżeli inwestorzy uznają, że poprawa będzie trwała, to zaczną kupować papiery wartościowe już teraz, powodując wzrost kursu.
Rynkom przeszkadza też wysoka inflacja, która powoduje niepewność zarówno wśród inwestorów, jak i samych spółek. Polityka gospodarcza, i pieniężna, i fiskalna, w ostatnich latach w większym niż w poprzedniej dekadzie stopniu oddziałuje na rynki. Zdecydowanie wyższe stopy procentowe prawdopodobnie zostaną z nami przez dłuższy czas. Z drugiej strony determinacja dużych banków centralnych, takich jak Fed czy EBC, w walce ze wzrostem cen powinna spowodować większą stabilność na rynkach, czyli wzbudzić większe zaufanie inwestorów do rynku.
– Wtedy notowania w sposób naturalny rosną, bo inwestorzy eliminują ryzyko negatywnych decyzji finansowo-gospodarczych – mówi doradca strategiczny Rothschild & Co.
Jak podkreśla ekspert, współczesne giełdy w coraz mniejszym stopniu dostarczają kapitał przedsiębiorstwom, a oferty publiczne skupiają się na umożliwieniu wyjścia z inwestycji przez założycieli na rynku wtórnym. Zatem w ofercie publicznej sprzedają właściciele i to do nich, a nie do samej spółki z przeznaczeniem na jej rozwój, płyną pieniądze. To tendencja zauważalna na większości rynków europejskich. Ponadto spółkom, zwłaszcza z branży nowych technologii, łatwiej pozyskiwać kapitał na rynku prywatnym poprzez fundusze venture capital lub private equity niż poprzez rynek publiczny.
W tym roku na głównym rynku GPW odbyło się tylko osiem debiutów, w dodatku wszystkie były efektem przejścia z alternatywnego rynku NewConnect. Nieco lepiej wygląda sytuacja na rynku wtórnych emisji, których do tej pory było w 2023 roku 57, podobnie jak o tej samej porze w 2022 roku. Jednak łączna kwota emisji wynosi tylko 1,5 mld zł, podczas gdy przed rokiem było to 7,2 mld zł.
– Warunkiem zwiększenia roli giełdy jest atrakcyjna oferta, atrakcyjne spółki, spółki wzrostowe, dynamicznie rozwijające się, spółki, które będą się dzielić swoimi zyskami z akcjonariuszami. Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe – mówi były prezes GPW.
Jego zdaniem nie oznacza to jednak także groźby marginalizacji warszawskiej giełdy ani innych giełd naszego regionu.
– To jest temat, który ja słyszę co najmniej od 20 lat i co pewien czas te ostrzeżenia są silniejsze, potem słabsze, w rytm koniunktury giełdowej – mówi Wiesław Rozłucki. – Żadna z giełd naszego regionu nie była wielka w skali europejskiej, więc im marginalizacja nie grozi. Powinny one znaleźć miejsce w swoim regionie, w swoich krajach nawet i to widać. Wszelkie przedsięwzięcia integracyjne naszych giełd nie bardzo się powiodły, natomiast każda giełda jako rynek regulowany ma swoje miejsce i perspektywy w gospodarce danego kraju, aby, zgodnie z podręcznikiem, mobilizować kapitał, ten kapitał przekazać spółkom, które go potrzebują, a inwestorzy żeby na tym zarabiali.
Ta rola giełd pozostaje niezmienna od ich powstania, jednak dziś – jak podkreśla ekspert – coraz trudniej jest się im utrzymać przy stale rosnących wymogach regulacyjnych i kosztach operacji.
– Jak patrzę na dotychczasową historię warszawskiej giełdy i jej plany rozwojowe na następne kilka lat, to ma się ona dobrze jako instytucja, szuka i znajduje coraz większe dziedziny do zagospodarowania w postaci nowych technologii, zarządzania danymi giełdowymi. Giełda warszawska będąc sama spółką notowaną na rynku, ma bardzo dobre wyniki. W tym roku pierwsze półrocze było rekordowe, więc trudno tu mówić o marginalizacji. Rynek ma się wyraźnie gorzej, czyli tutaj z jednej strony pochwała dla instytucji infrastrukturalnych: giełda, krajowy depozyt, domy maklerskie, a z drugiej strony kiepski performance całego rynku – mówi były prezes GPW.
Źródło: https://biznes.newseria.pl/news/europejskim-indeksom-nie,p1686689283